Moim marzeniem było przejść Samarię, ale niestety wybraliśmy taką porę roku na przyjazd na Kretę, że bałam się, że po prostu fizycznie nie damy rady.
Ponieważ na Teneryfie ja robiłam plan zwiedzania, więc tym razem oddałam to w ręce Tomka. Powiedział mi rano, że znalazł fajny wąwóz, nie ma problemu, żeby tam pojechać.Nie cierpię jeździć nawet na piętrowe parkingi w centrum handlowym, bo mam żołądek ściśnięty w kulkę,ale na Krecie jestem w stanie to przełknąć.
On za to musi się zatrzymywać tam, gdzie chcę, bo lubię " nacieszyć oczy"
Na Krecie trzeba jeździć bardzo uważnie i zwracać uwagę nie tylko na auta,ale i na kozy 🤣Po drugiej stronie widzieliśmy ścieżkę która trochę pokazywała nam, co nas czeka. W końcu różnica w wysokości wynosi około 600 m
Przed nami most, czyli nasz początek drogi.
Niesamowicie było patrzeć na ten most z dołu -to najwyższy most w Grecji i drugi najwyższy w Europie.
Zejście nie było bardzo trudne, ale trzeba było patrzeć pod nogi i uważać, bo niektóre kamienie były bardzo wyślizgane.
Niestety okazało się też, że popełniłam poważny błąd. Założyłam sandały trekkingowe. Bardzo wygodne ,ale jednak sandały. Po kamieniach nie miałam żadnego problemu, gorzej gdy szliśmy żwirem.
Taka droga była niestety męcząca, bo stopy zapadały się jak w sypkim piasku na plaży w Sopocie.
Most już za nami. Nagraliśmy, jak pierwszy śmiałek skoczył.
Liny, łańcuchy
Byłam dumna, że udało nam się zejść,ale zastanawiałam się,jak wejdę z powrotem!
I tak szliśmy i szliśmy i końca nie było widać.
Tomek wdrapał się na górę ,ale okazało się, że to tylko dojście do jakiegoś kościółka.
Na zawsze zapamiętam zapach tych ziół...Piękny,intensywny
Okazało się ,że nie mamy zasięgu, że została nam litrowa butelka wody, było gorąco, a wysokie ściany wąwozu sprawiają, że dno wąwozu staje się gorące niczym piec .Po krótkiej naradzie zdecydowalismy, że wracamy
Włączyłam aplikację zdrowie, bo chciałam zobaczyć, ile udało nam się przejść.