Wprawdzie zapowiadali deszcz, ale przecież nie po to jechaliśmy tyle kilometrów, żeby siedzieć na kwaterze. Oczywiście Tomek zaplanował najfajniejszą trasę. Miała być na rozgrzewkę łatwa, ale i tak wyszło 9 km w górę i dół.
Pogoda nie do końca była taka jak sobie wymarzyłam, ale i tak było warto. I lepszy ten deszcz niz 35 stopni ciepła.Byliśmy dobrze przygotowani, mieliśmy odpowiednie buty,kijki.
Wielu jednak nadal lekceważy góry 🤔😱🤬
Sandałki, nawet takie z dwoma paskami, klapki, bose stopy..Woda w strumieniach krystalicznie czysta i zimna.Nie odważyłam się zamoczyć 😀
Przekonaliśmy się, że dla Tomka łatwiejsze jest wchodzenie, a dla mnie schodzenie 😀Ale wspieramy się, jesteśmy zespołem.Na końcu szlaku bonusik
Grillowany serek z żurawiną.Był i żurek,ale byliśmy tak głodni, że nie uwieczniłam😃
Piszę na komórce, internet chodzi jak chce,zdjęcia weszły najpierw,ale już nie mam cierpliwości poprawiać.
Dzisiejszy ranek przywitał nas pięknym słońcem,a widok z tarasu wart miliona monet.